23 lut 2017

Rozdział 5

''Zagubiona w Twoim umyśle? Chciałabym wiedzieć. Czy ja tracę zmysły? Nigdy nie pozwól mi odejść. Jeśli ta noc nie będzie trwała wiecznie, przynajmniej jesteśmy razem. Wiem że nie jestem sama. Gdziekolwiek, kiedykolwiek rozdzieleni, ale ciągle razem. Wiem, że nie jestem sama. Wiem, że nie jestem sama. Nieświadomy umysł, jestem rozbudzona. Chciałabym poczuć po raz ostatni, złagodź mój ból...''
~*~
  Florence przyglądała się otaczającemu ją miastu zupełnie tak, jak za pierwszym razem. Wciąż nie docierało do niej, że uciekła. Była tysiące kilometrów od domu, od Noela. Już nie żyła w strachu. Nie musiała się obawiać ukochanego. Nikt nie krzyczał i nie wyżywał się na niej. Mogła spokojnie budzić się w kawalerce, którą udało jej się wynająć. Każdego dnia radosne promyki słońca zachęcały ją do wstawania. Witała poranek z uśmiechem i tak samo żegnała gwieździste niebo kładąc się spać. W Madrycie czekała ją przyszłość. Mogła robić wszystko o czym pragną kobiety w jej wieku. Nie musiała zastanawiać się czy Noel pozwoli jej pójść na zakupy. Teraz wychodziła na spacery, beztrosko popijała wino w wannie i chodziła do pracy. Nie była uzależniona od nikogo, prócz siebie.
  Wszystkiemu z boku przyglądał się Patrick. Był szczęśliwy widząc jak dobrze radzi sobie jego przyjaciółka. On także cieszył się z wolności. Nie musiał oglądać wiecznie pijanego i wściekłego Noela Harrisa. W końcu znudziło mu się już płatanie figli mężczyźnie. Zdecydowanie stolica Hiszpanii podobała mu się bardziej niż ponury Nowy Jork. Tutaj zawsze było ciepło i wszyscy wydawali się życzliwi. Z uśmiechem na ustach obserwował jak Florence zaprzyjaźnia się z pracownikami klubu. On jako duch przeczuwał, że będzie dobrze.
  Brown zaczynała pracę dopiero wieczorem. Nie miała zbyt wiele ofert do wyboru więc zdecydowała się na tę najkorzystniejszą. Odkąd pamiętała, w barach i restauracjach przyglądała się tworzeniu wymyślnych drinków, napojów i koktajli. Teraz pracowała w muzycznym klubie i obsługiwała pijanych nastolatków i napalonych starszych panów. Nie mogła być wybredna.
  Swój wolny czas wykorzystywała na zwiedzenie Madrytu. Było to ogromne miasto z mnóstwem miejsc wartych zobaczenia. Zrobiła listę i co kilka dni przeistaczała się w turystkę. Robiła zdjęcia i kręciła filmiki. Nie mogła pokazać ich nikomu, prócz Patrickowi. Nie ufała na tyle kolegom z pracy by rozmawiać z nimi na tematy inne niż bar.
  Ubrała się w zwiewną, kremową sukienkę. Założyła sandałki i wzięła niewielką torebkę, którą przewiesiła przez ramię. Było zdecydowanie za ciepło, by malować się mocniej więc postawiła na naturalny makijaż podkreślający urodę.
   -Nawet nie proponuję ci, czy pójdziesz ze mną bo wiem, że i tak to zrobisz - odezwała się do Patricka, który pojawił się na klatce schodowej.
   -Zdecydowanie mnie znasz - zaśmiał się i wspólnie wyszli z niewielkiego bloku.
  Osoby, które ich mijały widziały samą Florence, która się uśmiecha. Niektórzy patrzyli się ze zdziwieniem, gdy się odzywała. W końcu była jedynym człowiekiem, który mógł ujrzeć Patricka. Nigdy nie zastanawiała się ile osób posiada taki dar, jak ona. Być może była jedyna, niepowtarzalna. Równie dobrze na świecie mogli żyć ludzie, którzy tak jak ona pomagali duchom przedostać się na drugą stronę. Jednak nie wyobrażała sobie, co by się z nią stało, gdyby przyjaciel zdecydował się odejść. Mógł zrobić to w każdej chwili, bo drzwi do świata duchów stały otworem.
   -Chyba jasno dałem ci do zrozumienia, że nigdzie się nie wybieram - szepnął Patrick Maine.
  -Przestań siedzieć w mojej głowie i czytać myśli - warknęła, ale było to raczej upomnienie niż rzeczywista złość.
  Wyjęła z torebki kartkę i ją rozłożyła. Rozpisała na niej najciekawsze zabytki Madrytu. Podczas nieokreślonego pobytu tutaj zamierzała zwiedzić dokładnie całą stolicę.

Muzeum Prado
Pałac Królewski
Pałac Sprawiedliwości
Katedra Almudena
Mauzoleum Ofiar Wojny Domowej
Kościół San Pedro el Real  
Most Toledański
Świątynia Debod
Arena do walki byków Las Ventas

  To były tylko niektóre miejsca, jakie chciała zobaczyć. Na swojej liście nie zapisała jeszcze oper, parków, galerii sztuki, bibliotek i teatrów. Dokładne zwiedzenia miasta zajmie kobiecie z rok, ale nie zniechęcała się. Była wolna i miała mnóstwo czasu. Zeszła do metra i postanowiła udać się do muzeum. Słyszała o nim nawet w Stanach, więc na pewno kryło w sobie mnóstwo piękna. Założyła słuchawki i puściła jedną z hiszpańskich piosenek. Chciała jak najlepiej wpasować się w życie na Półwyspie Iberyjskim. Nie pożałowała, że w szkole tak naciskali na naukę hiszpańskiego. Dzięki temu biegle porozumiewała się z ludźmi. Miejsce przed nią zajął mężczyzna w średnim wieku. Wyciągnął z torby sportową gazetę i trzymał ją w taki sposób, że Florence bez problemu przeczytała nagłówek. Prasa rozpisywała się o nagrodzie dla najlepszego piłkarza, która drugi rok z rzędu trafiła do Cristiano Ronaldo. Kobieta nie bardzo orientowała się w świecie sportu, ale dzięki Noelowi cokolwiek wiedziała. Pamiętała jak wyglądał wspomniany napastnik oraz znała kilku innych. Nie rozumiała fenomenu piłki nożnej, ale musiała przywyknąć, że w Madrycie stanowiła ona duże zainteresowanie. 
  Głos, który przebił się przez muzykę, poinformował na jakiej stacji znajduje się metro. Blondynka schowała sprzęt i skierowała się do wyjścia. Po drodze minęła kolejne osoby, które także czytały o sukcesie Ronaldo. Pokręciła głową niedowierzając w to całe zainteresowanie i wysiadła. 
  Osoby, które twierdziły, że muzeum Prado jest warte zwiedzenia zdecydowanie miały rację. Już z zewnątrz wyglądało szykownie. Florence zakupiła bilet i ruszyła za grupką zwiedzających. Przez chwilę zastanawiała się, gdzie zniknął Patrick, ale przepiękne obrazy odrzuciły od niej te myśli. Robiła zdjęcia tylko wtedy, gdy ochroniarze nie widzieli. Przecież musiała mieć jakąś pamiątkę. Nie mogła przewidzieć czy jeszcze kiedyś zajrzy do tego muzeum.
  Poczuła wiatr we włosach, chociaż była w pomieszczeniu. Nie spodziewała się, że w takim miejscu odezwie się duch. Zrobiło się ciemno i czuć było zapach stęchlizny i wilgoci. Teraz nic nie przypominało Prado. Dwójka śmiejących się dzieci przebiegła obok Florence nawet jej nie dostrzegając. Po ich zniknięciu zrobiło się niebezpiecznie cicho. Szła przed siebie próbując odszukać tego, kto potrzebował pomocy. Usłyszała czyjś szloch, który mieszał się z krzykiem. Wizja, którą odtwarzał przed nią zmarły była naprawdę przerażająca. Po podłodze przebiegło kilka gryzoni strasząc przy tym posiadaczkę tego niezwykłego daru.
  -Nazywam się Florence Brown i pojawiłam się tutaj by ci pomóc, duchu. Wyjdź ze swojej kryjówki - odezwała się z zachętą w głosie. Liczyła, że to przekona zmarłą osobę do ukazania się.
  Nie myliła się. Po kilku minutach z otchłani mroku ukazał się młody mężczyzna. Do kobiety od razu dotarło, że zginął śmiercią tragiczną. Miał na sobie postrzępione ubrania, a z ran sączyła się świeża krew. Jak każdy duch, był nienaturalnie blady. Fioletowe sińce pod oczami przyprawiały o dreszcze. Przyglądał się Florence z zaciekawieniem. Duchy nie były świadome, że ktoś może je ujrzeć do czasu, aż w miejscu ich śmierci nie pojawiła się wybawczyni. Jak to możliwe, że ktoś zginął w jednym z najlepszych muzeów świata?
  -To on mi to zrobił - jęknął cichym głosem.
  -Kto? - zapytała szybko, nim duch się rozmyśli.
  -Śmierć nadejdzie wkrótce - szepnął i zniknął.
  Florence jeszcze przez chwilę krążyła po ciemnym zaułku. Nie udało jej się ponownie ujrzeć młodego mężczyzny. Czuła się zobowiązana do tego, by odkryć zagadkę jego śmierci. Zawsze to robiła, gdy objawił się zmarły. Zbierała dowody, tropiła i rozmawiała z bliskimi ofiar. Nagle cały obraz zniknął, równie szybko jak się pojawił. Znów widziała bogato zdobione ściany. Nie zdawała sobie sprawy, że leży na podłodze, dopóki nie podbiegło kilka osób.
  -Coś się pani stało? - zapytała przewodniczka klęcząca obok niej.
  Blondynka usiłowała się podnieść, ale spotkanie z duchem spowodowało ogromny ból głowy. Była obserwowana przez dużą ilość turystów. Musiała zachować pozory, że wszystko jest w porządku.
  -Zrobiło mi się gorąco - skłamała, po czym udało jej się wstać,
  Gość z ochrony zaproponował szklankę wody, którą chętnie przyjęła. Gdy przestała być obserwowana jeszcze raz odtworzyła w głowie spotkanie z mężczyzną. Czekała ją kolejna zagadka.
~*~ 
  Florence wróciła do mieszkania szybciej niż planowała. Złe samopoczucie nie opuściło jej. Ona natomiast odpuściła sobie dalsze zwiedzanie Madrytu. Spojrzała na zegarek i uświadomiła sobie, że niewiele godzin zostało do pójścia do pracy. W nocnym klubie musisz być na nogach aż do wczesnego ranka. Położyła się na kanapie i zasnęła licząc na to, że w śnie żaden zmarły jej nie nawiedzi. 
  Obudził ją głos Patricka, który nakazał wstawać. Niechętnie podniosła się z łóżka czując, że ból głowy nie odszedł. To musiał być jakiś znak. Być może mężczyzna z muzeum zginął od mocnego ciosu w czaszkę. Zamierzała się tym zająć następnego dnia, kiedy odeśpi swoją pracę. Zachód słońca był najpiękniejszą porą, szczególnie w ciepłym Madrycie. Florence przebrała swoją sukienkę w wygodne dżinsy i koszulkę z logo klubu muzycznego Brillar Destellos. Zabrała małą torebkę i wyszła z mieszkania. Czekała ją długa noc z pijanymi imprezowiczami. 
  Była wczesna godzina, gdy wchodziła tylnym wejściem do pracy. Dyskotekę otwierali dopiero za godzinę i w tym czasie mogła się spokojnie przygotować. Zostawiła torebkę i skórzaną kurtkę w szafce. Wyjęła tylko telefon, który po chwili wylądował w kieszeni spodni. Na głównej sali spotkała Chanel, która towarzyszyła jej za barem. Dołączyła się do układania krzeseł i wycierania stolików, co oczywiście było bez sensu zważając na to jak ludzie zachowują się w klubie pod wpływem alkoholu. 
  -Wyglądasz mizernie - rzuciła brunetka na jej widok. Nie sądziła, że jest tak źle. 
  -Zemdlałam w muzeum - jęknęła. Nie widziała sensu żeby po raz kolejny zmyślać. Wystarczająco dużo razy mijała się z prawdą w rozmowach z koleżanką z pracy.
  -Nie powinnaś przychodzić. Zgłoś to szefowej, puści cię do domu - skomentowała Chanel poprawiając wystrój sali. 
   Wiedziała, że jak pójdzie do domu to do rana nie będzie mogła zasnąć. Będą ją dręczyć wizje i myśli o młodym mężczyźnie. Klub był od tego odskocznią i zamierzała zrobić wszystko by rozerwać się chociaż na kilka godzin. 
  Niedługo potem do budynku zaczęli się schodzić pierwsi ludzie. Muzyka głośno grała, a blondynka była przygotowana do nalewania alkoholu. Mimo, że był środek tygodnia i tak w klubie były tłumy. 
  -Wódkę z sokiem pomarańczowym - odezwała się jedna z wystrojonych w miniówkę kobiet.
  Florence bez słowa zabrała się za przygotowywanie drinka, podczas gdy Chanel odbierała od niej pieniądze. Takie miejsca zarabiały mnóstwo kasy na alkoholu i biletach wstępu. 
  Jakiś czas później, po dziewiątej wieczorem w klubie było już pełno osób. Parkiet został zajęty w całości. Ludzie ocierali się o siebie. Unosił się zapach wódki, papierosów i potu. Koleżanka widząc blondynkę bez humoru, nalała jej drinka na koszt firmy. Chwilę zastanawiała się czy powinna to wypić, ale myśl o wolności ją przekonała. Przechyliła szklankę, a gorycz wódki tylko na początku ją odrzuciła. 
  -Poproszę cztery razy blue lagoon i pełną butelkę najlepszej whisky jaką tutaj macie - usłyszała mocny męski głos, którzy przekrzykiwał muzykę. 
  Zdziwiła się tak dużym zamówieniem. Osoby, które tu przychodziły nie kupowały całych butelek, więc to musiał być ktoś naprawdę bogaty. Nawet nie spojrzała na osobę, tylko od razu zajęła się drinkami. Wyjęła z lodówki najdroższe whisky zgodnie z prośbą klienta. Gdy podawała jego zamówienie, dostrzegła z kim ma do czynienia. 
  Przy barze siedział w całej swojej słynnej okazałości TEN piłkarz - Cristiano Ronaldo.


~*~ 
Przyznam, że bardzo dokładnie pisałam ten rozdział, bo pomysł nadszedł tak nagle
Jestem dumna z tego co powstało
 

1 komentarz:

  1. To chyba będzie jeden z moich ulubionych rozdziałów <3
    "Nigdy nie zastanawiała się ile osób posiada taki dar, jak ona. Być może była jedyna, niepowtarzalna. Równie dobrze na świecie mogli żyć ludzie, którzy tak jak ona pomagali duchom przedostać się na drugą stronę. "
    A co jeżeli jest jakaś tajna, podziemna organizacja, która zrzesza takich ludzi? I Florence jest cały czas przez nich obserwowana, bo chcą się dowiedzieć czy się nadaje w ich szeregi i...NO DOBRA POJECHAŁAM! Ale przyznaj, że pomysł dobry ;)
    Od grudnia staram się uczyć hiszpańskiego, ale jakoś nie mogę znaleźć czasu, jednakże to ff mnie tak motywuje do tego <3
    Ten mężczyzna jest ciekawy i kim jest ten 'on'? Mam nadzieje, że śledztwo zaczniemy już w kolejnym rozdziale <3
    UHU ich drogi się skrzyżowały w klubie! Ciekawe co z tego wyniknie.
    A co jeżeli będą razem, ale Patrick nie będzie za nim przepadał i cały czas będzie robił mu figle? To byłoby dość zabawne :D
    Mam wrażenie, że już o to pytałam, ale trudno spytam jeszcze raz: Dlaczego zrezygnowałaś z syna Florence? Jestem ciekawa :)
    Reasumując czekam na więcej
    Do zobaczenia <3

    OdpowiedzUsuń