16 kwi 2017

Rozdział 7

''Jesteśmy tutaj a ja nie mogę myśleć po tych wszystkich prochach. Odpal samochód i zawieź mnie do domu. Jesteśmy tutaj a ty jesteś zbyt pijany, żeby usłyszeć to co mówię. Tylko tej nocy zostanę i rzucimy to wszystko. Kiedy światło uderza w twoje oczy, to mówi mi, że mam rację. A jeśli ja jestem skończona to wszystko przez ciebie. Tylko tej nocy. Jestem tutaj i nie widzę zbyt wyraźnie. Ale i tak jestem zbyt otępiała, by cokolwiek teraz czuć. I jestem tutaj patrząc na zegar wybijający mój czas. Jestem zbyt otępiała, by cokolwiek teraz czuć...''
~*~
  Nieprzyjemny dreszcz obiegł całe ciało kobiety. Spoglądając na grób nie mogła uwierzyć, że ktoś doprowadził go do takiego stanu. Podeszła bliżej chociaż obawiała się. Odkryła miejsce pochówku ducha, ale wciąż nie wiedziała dlaczego zginął. Patrick zebrał w sobie siłę i zbliżył się do ciała zupełnie tak, jakby było mu w stanie odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie. Florence mimo, że się bała, ruszyła za nim. Nieopodal słychać było odgłosy wydawane przez kruki, znowu gdzieś indziej wiewiórka wspinała się po drzewie. Wszystko miało swój ład i porządek, z wyjątkiem pary przyjaciół próbującej rozwikłać zagadkę Jose. Jego widok był okropny, ale wiadome było, że odszedł niedawno. Blondynka wzięła głęboki wdech i złapała dwoma palcami za skronie zmarłego. 
  Tym razem świat był żywszy niż podczas ostatniej wizji. Przyroda dopiero budziła się do życia po miesiącach zimy. Słońce delikatnie przygrzewało tworząc na dworze przyjemny klimat. Kobieta była zaskoczona tym, że duch ukazuje coś tak pięknego. Zawsze spotykała się z ciemnością, mrokiem i blaskiem księżyca w pełni. Spacerowała wzdłuż ścieżki na chwilę zapominając, że to tylko wizja. Kilka metrów dalej, zza rozłożystych drzew wyłonił się wysoki brunet. Florence od razu rozpoznała w nim ducha. Szli w swoje strony i wszystko wyglądało naprawdę dobrze. Kiedy byli już blisko siebie, pojawił się ktoś jeszcze. Niska kobieta w średnim wieku mierzyła pistoletem prosto w serce chłopaka. Nim zdążył odezwać się chociażby słowem do Florence, upadł czując rozrywający ból w klatce piersiowej. 
  Całe piękno, które roztaczało się wokoło po prostu zniknęło. Nie było już pachnących kwiatów, drzew pokrytych liśćmi ani ćwierkających ptaków. Strzał zabrał nie tylko życie Jose. Florence stała nieopodal i nie mogła zrobić nic innego prócz bezmyślnego wpatrywania się w to, co zapragnął ukazać jej duch. Nic nie miało sensu. Nadal nie znała odpowiedzi na najważniejsze pytania. Została sama wśród nicości, mimo to szła przed siebie. Dopiero po jakimś czasie natknęła się na tą samą kobietę. Postanowiła spróbować się czegokolwiek dowiedzieć. 
  -Dlaczego go zabiłaś? - rzuciła gniewnie.
  Początkowo morderczyni nawet nie zwróciła uwagi na blondynkę. Kiedy ich wzrok się spotkał, zrozumiała, że ma do czynienia z kimś niewyobrażalnie złym ale jednocześnie cierpiącym. Spróbowała raz jeszcze porozmawiać z kobietą.
  -Chciałabym ci pomóc, opowiedz mi o sobie.
  -Wydaje ci się, że to ja jestem tutaj zła. W rzeczywistości nie wiesz kim za życia był Jose. Kochaliśmy się szczerze i prawdziwie mimo naszej różnicy wieku. Nie zważaliśmy na opinie innych ludzi, do czasu. Potem poznałam jakim człowiekiem jest mój ukochany. 
  -Nie wiem co chcesz przez to powiedzieć - z każdą upływającą minutą Florence czuła się bardziej zdezorientowana. 
  -Obecność Jose w twoim życiu spowoduje same kłopoty, nie uwolnisz się od cierpienia.
  To były ostatnie słowa jakie zdążyła usłyszeć przed potwornym bólem głowy. 
  Florence ocknęła się wśród wysokich traw opuszczonego cmentarza. Wizja kosztowała ją mnóstwo energii. Czuła potworne zmęczenie. Nad nią pochylał się Patrick oczekujący wyjaśnień. Wstała bez słowa i skierowała się do wyjścia. W głowie jednak wciąż odtwarzała słowa kobiety, które wypowiadała ze strachem w głosie.
~*~
  Westchnął głęboko spoglądając to na piłkę, to na bramkę. Za wszelką cenę próbował doprowadzić swój organizm do porządku. Nie chciał przegrać z potwornym kacem. Wystarczająco obwiniał siebie za sytuację w nocnym klubie. Nie orientował się, która jest godzina ale był pewny, że w ośrodku treningowym będzie sam jeszcze przez kilka godzin. Kopnął piłkę w okno bramki w charakterystyczny dla siebie sposób. Ukochany sport pomógł mu uporać się z ponurymi myślami, które go prześladowały. Wciąż nie zebrał w sobie tyle odwagi, by przeprosić przyjaciela. Żałował wybuchu agresji wobec Marcelo. Żałował, że zaprosił do swojej loży tamtą kobietę. Żałował, że wypił tak dużo alkoholu. Jedyną rzeczą, którą chciał pamiętać była krótka rozmowa z dziewczyną za barem. Wiedział, że to śmieszne, ale nie potrafił wyrzucić jej ze swoich myśli. Być może także nie chciał tego robić. Nie była onieśmielona jego obecnością, zachowywała się normalnie i to zostało w pamięci Cristiano. Właśnie takiej znajomości pragnął. Chciał obok kogoś, kto zapomni o tym, że jest rozpoznawalnym i znanym piłkarzem. 
  Położył się na chłodnej trawie zmęczony indywidualnym treningiem. Zamknął na chwilę oczy próbując przypomnieć sobie uśmiech barmanki. Był olśniewający do tego stopnia, że piłkarz zamierzał wrócić do klubu. Chciał rozmawiać z nią przez długi czas, aż w końcu otrzymałby numer telefonu. Tym razem liczył na coś więcej niż przypadkowy seks.
  Cień osoby przysłonił padające na jego twarz promienie słońca. Otworzył oczy i dostrzegł trenera, a za nim kilku innych piłkarzy. Niemożliwe, że zjawili się wcześniej. Musiał zasnąć nie zdając sobie z tego sprawy. Wszyscy wpatrywali się w niego, bo zdążyli dowiedzieć się z mediów o jego wieczornym wybryku. Największy minus bycia sławną osobą. 
  -Nie sądziłem, że się tutaj pojawisz. Zadziwiasz mnie, Ronaldo - trener odezwał się jako pierwszy pomagając mu jednocześnie wstać.
  -Poczucie winy mnie dopadło i przyszedłem kilka godzin za wcześnie - mruknął sięgając po butelkę z wodą.
  W oddali dostrzegł swojego przyjaciela. Marcelo rozmawiał z kimś przez telefon, ale zupełnie nie zwracał uwagi na zebranych wokół Cristiano. Portugalczyk próbował ułożyć w głowie jakieś przeprosiny, ale żadne nie wydawały mu się właściwe. Wciągnął przyjaciela w zainteresowanie mediów, chociaż doskonale wiedział, że Marcelo chce się trzymać z daleka od dziennikarzy. Trener w tym samym czasie zalecił wszystkim bieganie wokół boiska.
  -Jestem totalnym idiotą i zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś zły. Przepraszam za moje pijackie zachowanie - odezwał się gdy był pewny, że przyjaciel go słyszy.
  Zaczęli biec obok siebie. Początkowo dało się wyczuć napięcie między nimi. Marcelo nie odezwał się słowem więc i Ronaldo był cicho.
  -Stary uważam, że potrzebujesz w życiu kogoś, kto stępi twój ostry charakter - zaśmiał się jednocześnie powodując, że atmosfera się rozluźniła.
  Piłkarz znów wrócił myślami do blondynki. Żałował, że nie zapytał jej nawet o imię. 
~*~
  Kobieta wróciła do domu roztrzęsiona. Próbowała poukładać w głowie logiczną historię. Miłość, którą dzielą lata różnicy była przecież czymś ekscytującym. Coraz częściej ludzie decydują się na szukanie partnera w innym wieku. Czy czymś złym jest kochanie starszej kobiety lub młodszego mężczyzny? Miłość nie powstała po to by przebierać wśród ludzi w poszukiwaniu ideału. Jej piękno polega bowiem na tym, że może dopaść każdego w dowolnym momencie życia. Nie raz słyszy się o emerytach biorących ślub oraz o nastolatkach, którzy jeszcze przed osiągnięciem odpowiedniego wieku planują wesele. Różnica wieku staje się ważna dopiero wtedy, gdy dostrzegasz upływający czas. Gdy widzisz, że twoja druga połówka jest coraz słabsza i zaczyna potrzebować opieki.
  Brak drugiego człowieka Florence wyczuła dopiero teraz. Jej niewielkie mieszkanie było posprzątane i prosto urządzone. Stało się zupełnym przeciwieństwem tego, które wynajmowała z Noelem. Po podłodze nie walały się już ubrania, opakowania po jedzeniu i puste butelki po wódce. Wszędzie panowała cisza i spokój. Florence zapomniała już o strachu związanym z donośnym głosem ukochanego. Przestała podejmować decyzje w oparciu o mężczyznę. Nareszcie czuła się wolna i zaczynała przyzwyczajać się do tego lepszego życia. 
  Patrick obserwował przyjaciółkę wiedząc, że przerwie ten beztroski czas. Widział jaka jest szczęśliwa w Madrycie. Ułożyła swoje sprawy na nowo i zajęła się pomaganiem takim jak on. Usiadł obok blondynki ciągle zastanawiając jak powiedzieć to, czego się dowiedział. Nienawidził jej kontrolującego chłopaka dlatego informacja, że nie zapomniał o Florence jeszcze bardziej go rozzłościła.
  -Muszę ci coś powiedzieć - zaczął spokojnie, chociaż wiedział, że tak się to nie skończy.
  -Coś się stało? - zapytała od razu dostrzegając, że coś Patricka dręczy.
  -Przeniosłem się do Nowego Jorku. Noel zgłosił twoje zaginięcie na policję. 
  Cały ten koszmar zdawał się nie mieć upragnionego końca.


~*~
Nienawidzę tego, że nie mam chwili by przysiąść i sklecić coś dobrego
Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni i zagoszczę tutaj jak najszybciej
Póki co, czytajcie ten rozdział, któremu moim zdaniem czegoś brakuje, ale przynajmniej ma na początku super piosenkę