''Czuję się taka otępiała, wpatrując się w ścianę prysznica. Zaczęło się, poczucie, że nadszedł koniec. I teraz woda jest zimna. Próbowałam zjeść dzisiaj ale gula w gardle mi przeszkodziła.
W tym czasie, straciłam wszelkie poczucie godności. Dzwoniłam sto razy. Jeśli usłyszę twój głos, będzie dobrze. I ja, ja nie mogę odżyć. Chcę,aby ten pokój mnie 'pochłonął', ponieważ nie mogę się powstrzymać przed zastanawianiem się co jeśli miałabym jeszcze jedną noc na pożegnanie? Ale gdy nie jesteś tutaj, aby wyłączyć światło, nie mogę zasnąć. Te cztery ściany i ja...''
~*~
Nowy Jork
Nowy Jork
Florence od momentu, gdy uwierzyła w lepsze życie postanowiła przygotować się na ucieczkę. Nie mogła podjąć tej decyzji pochopnie, bez głębszych zastanowień. Powszechnie wiadomo, że to co dopracowane, odnosi sukcesy. Kobieta nie chciała, by Noel kiedykolwiek ją znalazł. Dlatego musiała nie tylko uciec z Nowego Jorku, ale i z kraju. Któregoś dnia, pod nieobecność ukochanego przeglądała europejskie miasta. Trudno było wybrać najlepsze z nich. Ostatecznie zdecydowała się na stolicę Hiszpanii. Madryt był miejscem, do którego od zawsze chciała pojechać. Sprawdziła dostępność środków na koncie. I tu pojawiał się pierwszy i największy problem. Samolot ze Stanów Zjednoczonych był bardzo drogi, nie mówiąc już o mieszkaniu w Hiszpanii. Skąd miała wziąć pieniądze na to? Noel swoje oszczędności trzymał w banku, a ona nie była uprawniona by je pobrać. Suma tysiąca dolarów świeciła prosto w oczy blondynki zabierając jej nadzieję. Musiała zdobyć pieniądze, ale nie wiedziała jak. Kolejna kwestia to sama ucieczka. Musiała to zrobić zaraz po wyjściu chłopaka do pracy. Podczas podróży na lotnisko nie mogła zostać rozpoznana przez nikogo. Wiedziała, że w chwili przekroczenia drzwi samolotu odzyska upragnioną wolność. Tworzyła w głowie obrazy podróży i samotnego życia w Madrycie. Wszystko w myślach wyglądało tak pięknie i to marzenie stało się dla Florence jej konikiem napędowym. Musiało się udać, bo w to wierzyła, czyż nie?
Patrick znów pojawił się wtedy, gdy potrzebowała z kimś porozmawiać. Duch potrafił dawać lepsze rady niż żywi, mimo swojego młodego wieku. Wiedziała, że i w sprawie ucieczki będzie w stanie poradzić jej jak najlepiej. To musiał być plan doskonały.
-Przeniosłem się do Madrytu na kilka minut. Wygląda niesamowicie, dobry wybór Flo - odezwał się duch zajmując miejsce obok niej.
-Musimy rozpracować to tak, żeby mieć spokój raz na zawsze - mruknęła blondynka szykując kartkę papieru.
Zrobili wielką burzę mózgów. Florence zadzwoniła do telefonii komórkowej w celu przekierowania numeru stacjonarnego na przenośny. Wiedziała, że Noel zadzwoni sprawdzając czy jest w domu. Ona nie mogła czekać. To rozwiązanie dawało jej kilka godzin więcej, podczas których mogła spokojnie wydostać się z kraju. Uśmiechnęła się po miłej rozmowie z konsultantem, który w przeciągu kilku godzin miał wykonać jej prośbę. Z listy można było wykreślić pierwszą rzecz. Temat pieniędzy powracał jednak jak bumerang. Poirytowana całą sytuacją, zaczęła rozglądać się po mieszkaniu. Otwierała szafki, rozsuwała szuflady, a wszystko to w poszukiwaniu drogich i niepotrzebnych jej pamiątek. W końcu do ręki wpadł blondynce stary zegarek od babci i złoty łańcuszek, który dostała na dziesiąte urodziny. Patrzyła na nie trzymając je w otwartej dłoni. Z tymi rzeczami wiązała się jej przeszłość, historia, wspomnienia. Przed oczami od razu pojawił się obraz śmiejącej się babci. Gdyby staruszka tu była, na pewno skarciłaby wnuczkę za taki pomysł. Florence wyobraziła sobie swoje nowe życie, bez kontroli i od razu wiedziała, że warto poświęcić obie pamiątki. Rodzina przecież zawsze powtarzała jej by spełniała swoje marzenia. Teraz największym z nich było spokojne życie, z dala od Noela.
Schowała zegarek i łańcuszek do torebki. Zamierzała udać się do lombardu jeszcze przed powrotem chłopaka. Liczyła, że w zakładzie dostanie odpowiednią sumę, która pozwoli jej zapłacić za przelot i małe mieszkanie w Madrycie. Wiedziała, że wszystko stanie się łatwiejsze, gdy już będzie daleko od Nowego Jorku. Po śmierci rodziców i zmianie Noela w potwora nic nie trzymało kobiety zarówno w mieście, jak i w kraju. W Europie czekały na nią nowe możliwości, zupełnie inny świat.
Pocałowała go delikatnie w usta. On obojętnie to odwzajemnił nieświadomy, że widzą się po raz ostatni. Gdy zatrzasnął za sobą drzwi, z jej oczu poleciało kilka łez. Przecież mimo to jakim potworem był, kochała go. Kiedyś zachowywali się jak para zabójczo zadurzonych w sobie nastolatków. Nie widzieli poza sobą świata. Dlatego Brown tak emocjonalnie zareagowała na ich pożegnanie. Po chwili do niewielkiej walizki zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Kilka bluzek, spodni i sukienek, do tego bluzy, buty i swetry. Kosmetyków nie posiadała za wiele, a jej bagaż nie pozwalał na to by zabierała rzeczy, które nie były tymi najważniejszymi. Pieniądze i paszport głęboko schowała do torebki. Na głowę założyła kaptur, a na twarz ciemne okulary. Nie mogła dopuścić przecież do tego, by ktoś ją poznał. Rozejrzała się po pokojach czując, że zostawia w nich cząstkę siebie. W tej sypialni potrafili być przecież szczęśliwi. Teraz mogła pożegnać się raz na zawsze ze spaniem w wannie. Położyła klucze na stole. Nie fatygowała się, by zostawić dla swojego chłopaka list. Jego zachowanie powinno uświadomić mu, dlaczego uciekła.
Taksówka, którą zamówiła kilka minut wcześniej już na nią czekała. Florence przemknęła przez klatkę niezauważona przez żadnego z sąsiadów. Ostatni raz spojrzała na blok, w którym mieszkała przez kilka lat, a potem wsiadła. Patrick pojawił się na miejscu obok, cały czas wspierając przyjaciółkę. Telefon kobiety rozbrzmiał kilka minut później. Znów Noel ją kontrolował. Była wdzięczna za połączenie jej komórki z telefonem stacjonarnym. Wzięła głęboki oddech szykując się na przesłuchanie.
-Co robisz? - zapytał krótko, zupełnie bez wyrazu.
-Czytam książkę - tylko ten pomysł wpadł jej do głowy.
-Dzisiaj będę później - rzucił, po czym się rozłączył.
Rozmowa trwała bardzo krótko, ale niczym nie różniła się od tych codziennych. Florence odetchnęła ciesząc się. Noel nie podejrzewał, że za chwilę będzie na nowojorskim lotnisku. Wszystko szło według jej planu. Już wkrótce cały stres z niej zejdzie.
Na lotnisku cała odprawa przeszła szybko i bezproblemowo. Gdy dostała do ręki swój bilet uświadomiła sobie, że już tak niewiele brakuje do pożegnania się z dawnym życiem. Za bramkami obserwowała ogromny natłok ludzi. Wszyscy pędzili zdezorientowani, a dzieci radośnie biegały wokół swoich rodziców. Miejsce takie jak to pełne było ludzi innych kultur. Elektryczna tablica przylotów i odlotów pokazywała rejony z całego świata. W końcu lot do Madrytu został ogłoszony.
Florence Brown zapięła pas zgodnie z poleceniem pilota. Spoglądała przez okno nie na płytę startową, a na rozciągające się miasto. W Nowym Jorku spędziła całe życie, a teraz ruszała w nieznane. Lecz gdy samolot wzniósł się w niebo, nie pożałowała swojej decyzji. Nowy rozdział właśnie się rozpoczynał.
Patrick znów pojawił się wtedy, gdy potrzebowała z kimś porozmawiać. Duch potrafił dawać lepsze rady niż żywi, mimo swojego młodego wieku. Wiedziała, że i w sprawie ucieczki będzie w stanie poradzić jej jak najlepiej. To musiał być plan doskonały.
-Przeniosłem się do Madrytu na kilka minut. Wygląda niesamowicie, dobry wybór Flo - odezwał się duch zajmując miejsce obok niej.
-Musimy rozpracować to tak, żeby mieć spokój raz na zawsze - mruknęła blondynka szykując kartkę papieru.
Zrobili wielką burzę mózgów. Florence zadzwoniła do telefonii komórkowej w celu przekierowania numeru stacjonarnego na przenośny. Wiedziała, że Noel zadzwoni sprawdzając czy jest w domu. Ona nie mogła czekać. To rozwiązanie dawało jej kilka godzin więcej, podczas których mogła spokojnie wydostać się z kraju. Uśmiechnęła się po miłej rozmowie z konsultantem, który w przeciągu kilku godzin miał wykonać jej prośbę. Z listy można było wykreślić pierwszą rzecz. Temat pieniędzy powracał jednak jak bumerang. Poirytowana całą sytuacją, zaczęła rozglądać się po mieszkaniu. Otwierała szafki, rozsuwała szuflady, a wszystko to w poszukiwaniu drogich i niepotrzebnych jej pamiątek. W końcu do ręki wpadł blondynce stary zegarek od babci i złoty łańcuszek, który dostała na dziesiąte urodziny. Patrzyła na nie trzymając je w otwartej dłoni. Z tymi rzeczami wiązała się jej przeszłość, historia, wspomnienia. Przed oczami od razu pojawił się obraz śmiejącej się babci. Gdyby staruszka tu była, na pewno skarciłaby wnuczkę za taki pomysł. Florence wyobraziła sobie swoje nowe życie, bez kontroli i od razu wiedziała, że warto poświęcić obie pamiątki. Rodzina przecież zawsze powtarzała jej by spełniała swoje marzenia. Teraz największym z nich było spokojne życie, z dala od Noela.
Schowała zegarek i łańcuszek do torebki. Zamierzała udać się do lombardu jeszcze przed powrotem chłopaka. Liczyła, że w zakładzie dostanie odpowiednią sumę, która pozwoli jej zapłacić za przelot i małe mieszkanie w Madrycie. Wiedziała, że wszystko stanie się łatwiejsze, gdy już będzie daleko od Nowego Jorku. Po śmierci rodziców i zmianie Noela w potwora nic nie trzymało kobiety zarówno w mieście, jak i w kraju. W Europie czekały na nią nowe możliwości, zupełnie inny świat.
Zdziwiła się gdy dostała w lombardzie pokaźną sumę. Za to z łatwością mogła kupić bilet i na miejscu rozejrzeć się za mieszkaniem do wynajęcia. Najważniejsze punkty planu z pomocą przyjaciela udało jej się wykonać. W kafejce internetowej wykupiła elektronicznie bilet na samolot do Madrytu. Wylatywała następnego dnia w południe. Mniej niż dwadzieścia cztery godziny dzieliły ją od upragnionej zmiany życia.
~*~
Nic nie było w stanie pozbawić humoru blondynki. Obudziła się z uśmiechem nie przejmując się wieczorną kłótnią z ukochanym. Ostatni raz Noel Harris mógł na nią krzyczeć, obrażać i szarpać. Kiedy w południe jej samolot wystartuje, na zawsze wymaże mężczyznę ze swojego życia. Zrobiła śniadanie, tak jak codziennie. Znosiła wybrzydzenia ukochanego wiedząc, że po jego wyjściu do pracy, nigdy więcej się nie zobaczą. Żadna sytuacja nie była w stanie pozbawić jej tej ekscytacji. Prasowała koszulę Noela dokładniej niż zwykle. Lecz, gdy zbliżała się godzina, w której miał wyjść do pracy, poczuła się jak tchórz. Uciekała od chłopaka, z którym była już długo tylko dlatego, że się go bała. Powinna odważyć się porozmawiać z nim, tak nakazywało sumienie. Z drugiej jednak strony Florence wiedziała jak zareagowałby Harris, gdyby wypowiedziała słowo rozstanie. Najlepszym rozwiązaniem zarówno dla blondynki, jak i dla Noela była ucieczka. Pocieszanie się i motywujące do działania słowa Patricka nie pozbawiły kobiety uczucia tchórzostwa.Pocałowała go delikatnie w usta. On obojętnie to odwzajemnił nieświadomy, że widzą się po raz ostatni. Gdy zatrzasnął za sobą drzwi, z jej oczu poleciało kilka łez. Przecież mimo to jakim potworem był, kochała go. Kiedyś zachowywali się jak para zabójczo zadurzonych w sobie nastolatków. Nie widzieli poza sobą świata. Dlatego Brown tak emocjonalnie zareagowała na ich pożegnanie. Po chwili do niewielkiej walizki zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Kilka bluzek, spodni i sukienek, do tego bluzy, buty i swetry. Kosmetyków nie posiadała za wiele, a jej bagaż nie pozwalał na to by zabierała rzeczy, które nie były tymi najważniejszymi. Pieniądze i paszport głęboko schowała do torebki. Na głowę założyła kaptur, a na twarz ciemne okulary. Nie mogła dopuścić przecież do tego, by ktoś ją poznał. Rozejrzała się po pokojach czując, że zostawia w nich cząstkę siebie. W tej sypialni potrafili być przecież szczęśliwi. Teraz mogła pożegnać się raz na zawsze ze spaniem w wannie. Położyła klucze na stole. Nie fatygowała się, by zostawić dla swojego chłopaka list. Jego zachowanie powinno uświadomić mu, dlaczego uciekła.
Taksówka, którą zamówiła kilka minut wcześniej już na nią czekała. Florence przemknęła przez klatkę niezauważona przez żadnego z sąsiadów. Ostatni raz spojrzała na blok, w którym mieszkała przez kilka lat, a potem wsiadła. Patrick pojawił się na miejscu obok, cały czas wspierając przyjaciółkę. Telefon kobiety rozbrzmiał kilka minut później. Znów Noel ją kontrolował. Była wdzięczna za połączenie jej komórki z telefonem stacjonarnym. Wzięła głęboki oddech szykując się na przesłuchanie.
-Co robisz? - zapytał krótko, zupełnie bez wyrazu.
-Czytam książkę - tylko ten pomysł wpadł jej do głowy.
-Dzisiaj będę później - rzucił, po czym się rozłączył.
Rozmowa trwała bardzo krótko, ale niczym nie różniła się od tych codziennych. Florence odetchnęła ciesząc się. Noel nie podejrzewał, że za chwilę będzie na nowojorskim lotnisku. Wszystko szło według jej planu. Już wkrótce cały stres z niej zejdzie.
Na lotnisku cała odprawa przeszła szybko i bezproblemowo. Gdy dostała do ręki swój bilet uświadomiła sobie, że już tak niewiele brakuje do pożegnania się z dawnym życiem. Za bramkami obserwowała ogromny natłok ludzi. Wszyscy pędzili zdezorientowani, a dzieci radośnie biegały wokół swoich rodziców. Miejsce takie jak to pełne było ludzi innych kultur. Elektryczna tablica przylotów i odlotów pokazywała rejony z całego świata. W końcu lot do Madrytu został ogłoszony.
Florence Brown zapięła pas zgodnie z poleceniem pilota. Spoglądała przez okno nie na płytę startową, a na rozciągające się miasto. W Nowym Jorku spędziła całe życie, a teraz ruszała w nieznane. Lecz gdy samolot wzniósł się w niebo, nie pożałowała swojej decyzji. Nowy rozdział właśnie się rozpoczynał.
~*~
Powracam z kolejnym rozdziałem.
Krótszy, bo to już pożegnanie z Nowym Jorkiem
Do następnego
Aww ten rozdział jest jednym z moich ulubieńszych <3
OdpowiedzUsuńLubię ten cały motyw ucieczki i rozpoczęcia nowego życia w nowym miejscu i to jeszcze Hiszpania *W*
I ubóstwiam wręcz przyjaźń pomiędzy Florence i Patrickiem ^^
To chyba tyle ode mnie (na razie ;))
Do zobaczenia :*