''Byłem tu już wcześniej, ale zawsze przyparty do ziemi. Spędziłem życie biegnąc i zawsze uciekając. Ale z Tobą czuję coś, co sprawia że chcę zostać. Jestem na to przygotowany. Nigdy nie strzelam by chybić, ale czuję że burza nadchodzi. Jeśli przetrwam kolejny dzień, to nie będzie już sensu uciekać. To jest coś czemu muszę stawić czoła. Jeśli zaryzykuję wszystko... Czy możesz powstrzymać mój upadek? Jak mam żyć? Jak mam oddychać?''
~*~
Madera, kilkanaście lat wcześniej
Piłka nożna odkąd zaczął chodzić miała dla niego znaczenie. Wiele razy opuszczał lekcje w portugalskiej szkole, tylko po to, aby pograć z kolegami. Tak było i dziś. Nie miał tyle pieniędzy, co jego rówieśnicy, dlatego na spotkania przynosił starą futbolówkę, którą dostał w prezencie od ojca. Śmiali się z jego biedy i wiele razy ubliżali mu widząc w jakim stanie jest dom, w którym mieszkał. Jednak kiedy zaczynali grać, pokazywał im kto jest górą. Perfekcyjnie zagrywał i uczył się dryblingów. Z łatwością omijał kolegów i oddawał na prowizoryczną bramkę wspaniałe strzały. Był cichym i samotnym chłopcem, z którego na boisku wychodziła bestia. Za wszelką cenę chciał udowodnić innym, że jest lepszy. Koledzy podświadomie zdawali sobie sprawę z jego potęgi, lecz nigdy tego nie potwierdzili. Nie usłyszał od rówieśników niczego prócz bluźnierstw na temat jego symulacji na boisku. Mimo to, mały chłopiec nie poddawał się. Żadne słowa nie były w stanie go złamać. Póki robił to, co kochał nic innego się nie liczyło.
Wiele razy musiał znosić także brak akceptacji wśród rodziny. Jego matka wspierała go, lecz nie pochwalała wygórowanych marzeń, o których chętnie opowiadał. Jedni marzyli o aktorstwie, inni o śpiewaniu. W głowie chłopca od zawsze była piłka. Nocami zamiast spać, wyobrażał sobie jak błyszczy na najlepszych stadionach świata. Wówczas był tym najlepszym, kochanym przez kibiców. Marzenia były w głowie dziecka czymś, czego się trzymał. I nic nie było w stanie mu ich zabrać.
Nie dało się opisać jego radości, gdy tata zapisał go do piłkarskiej szkółki. W końcu mógł grać na specjalnie przygotowanym boisku i kopać nowe futbolówki. Zapomniał o kolegach, którzy się z niego wyśmiewali. W swoim pierwszym, amatorskim klubie poznał osoby, które trzymały za niego kciuki. Nowi przyjaciele, w przeciwieństwie do starych uwielbiali patrzeć jak bawi się z piłką i dopracowuje swoje umiejętności. Czuł, że był w odpowiednim dla siebie miejscu. Bardzo dokładnie przykładał się do tego, co wykonywali na treningach. Słuchał trenera, a jego zadania wykonywał nawet na własnym podwórku. Chciał imponować władzom klubu i zaprezentować się od najlepszej strony. Kiedy rozpoczął się sezon robił wszystko, by zostać powołany na mecze z innymi juniorskimi klubami. Udało mu się wbić w wyjściową jedenastkę i to był jego osobisty sukces. Jakiś kawałek największego marzenia portugalskiego chłopca został spełniony.
Jak wiadomo życie lubi płatać figle. Los nie byłby tak znienawidzony, gdyby nie starał się na każdym kroku rzucać kłód pod nogi. Nawet dziesięcioletni chłopak musiał poznać gorszą stronę życia. Był tak mocno zaangażowany w piłkę nożną, że przestał przykładać się do nauki. Na sprawdziany przychodził nienauczony i zawsze tłumaczył się sportem. Nauczyciele cieszyli się z tego, że ma pasję do czasu, aż nie groziło mu powtarzanie klasy. Wówczas dzieci bogatych rodziców śmiały się, że te biedne nie mają warunków do nauki. Ludzie plotkowali, że chłopczyk skończy z miotłą w obskurnym barze. Nie przejmował się opinią innych, w przeciwieństwie do jego matki. Zakazała mu uczęszczania na treningi do czasu, aż nie poprawi swoich ocen. Był zawiedziony postawą rodzicielki i wsparcia szukał u taty. Niestety i tam usłyszał podobne słowa. Dlatego postanowił pokazać wszystkim, że potrafi poprawić oceny, by tylko wrócić do ukochanego sportu. Płakał widząc grających na ulicy dawnych kolegów, bo on musiał się uczyć. Był bystrym chłopcem, ale żaden z przedmiotów nauczanych w szkole nie potrafił wzbudzić w nim pasji i większego zaangażowania. Udało mu się zdać dzięki solidnej pracy i poprawianiu złych ocen. Mógł wrócić do tego co kochał i codziennie, przez całe wakacje, chodził do klubu, by grać.
-Jesteś bardzo utalentowanym chłopcem - pochwalił go dyrektor szkółki piłkarskiej na indywidualnej rozmowie. Czuł jak rozpiera go radość.
-Dam z siebie wszystko i jeszcze więcej - odparł, a mężczyzna się zaśmiał. Zawsze tak mawiał, bo ciągle uważał, że nie jest wystarczająco dobry.
-Jak tak dalej pójdzie to odejdziesz do lepszego klubu.
-Czuję się tutaj jak w domu - odpowiedział i wyszedł na kolejny trening.
Nie był świadomy tego, że był obserwowany nie tylko przez trenera. Dyrektor wiele razy przyglądał się ile pracy wkłada w każde wystąpienie w meczach z sąsiednimi klubami. Był Portugalczykiem, któremu naprawdę się chciało. Wszystko robił dokładnie więc wściekał się gdy coś mu się nie udawało. Nienawidził tracić piłki na rzecz przeciwnika. Momentami był brutalny i faulował graczy. Jednak wszyscy przymykali na to oko urzeczeni talentem, który w sobie miał.
Wiele razy musiał znosić także brak akceptacji wśród rodziny. Jego matka wspierała go, lecz nie pochwalała wygórowanych marzeń, o których chętnie opowiadał. Jedni marzyli o aktorstwie, inni o śpiewaniu. W głowie chłopca od zawsze była piłka. Nocami zamiast spać, wyobrażał sobie jak błyszczy na najlepszych stadionach świata. Wówczas był tym najlepszym, kochanym przez kibiców. Marzenia były w głowie dziecka czymś, czego się trzymał. I nic nie było w stanie mu ich zabrać.
Nie dało się opisać jego radości, gdy tata zapisał go do piłkarskiej szkółki. W końcu mógł grać na specjalnie przygotowanym boisku i kopać nowe futbolówki. Zapomniał o kolegach, którzy się z niego wyśmiewali. W swoim pierwszym, amatorskim klubie poznał osoby, które trzymały za niego kciuki. Nowi przyjaciele, w przeciwieństwie do starych uwielbiali patrzeć jak bawi się z piłką i dopracowuje swoje umiejętności. Czuł, że był w odpowiednim dla siebie miejscu. Bardzo dokładnie przykładał się do tego, co wykonywali na treningach. Słuchał trenera, a jego zadania wykonywał nawet na własnym podwórku. Chciał imponować władzom klubu i zaprezentować się od najlepszej strony. Kiedy rozpoczął się sezon robił wszystko, by zostać powołany na mecze z innymi juniorskimi klubami. Udało mu się wbić w wyjściową jedenastkę i to był jego osobisty sukces. Jakiś kawałek największego marzenia portugalskiego chłopca został spełniony.
Jak wiadomo życie lubi płatać figle. Los nie byłby tak znienawidzony, gdyby nie starał się na każdym kroku rzucać kłód pod nogi. Nawet dziesięcioletni chłopak musiał poznać gorszą stronę życia. Był tak mocno zaangażowany w piłkę nożną, że przestał przykładać się do nauki. Na sprawdziany przychodził nienauczony i zawsze tłumaczył się sportem. Nauczyciele cieszyli się z tego, że ma pasję do czasu, aż nie groziło mu powtarzanie klasy. Wówczas dzieci bogatych rodziców śmiały się, że te biedne nie mają warunków do nauki. Ludzie plotkowali, że chłopczyk skończy z miotłą w obskurnym barze. Nie przejmował się opinią innych, w przeciwieństwie do jego matki. Zakazała mu uczęszczania na treningi do czasu, aż nie poprawi swoich ocen. Był zawiedziony postawą rodzicielki i wsparcia szukał u taty. Niestety i tam usłyszał podobne słowa. Dlatego postanowił pokazać wszystkim, że potrafi poprawić oceny, by tylko wrócić do ukochanego sportu. Płakał widząc grających na ulicy dawnych kolegów, bo on musiał się uczyć. Był bystrym chłopcem, ale żaden z przedmiotów nauczanych w szkole nie potrafił wzbudzić w nim pasji i większego zaangażowania. Udało mu się zdać dzięki solidnej pracy i poprawianiu złych ocen. Mógł wrócić do tego co kochał i codziennie, przez całe wakacje, chodził do klubu, by grać.
-Jesteś bardzo utalentowanym chłopcem - pochwalił go dyrektor szkółki piłkarskiej na indywidualnej rozmowie. Czuł jak rozpiera go radość.
-Dam z siebie wszystko i jeszcze więcej - odparł, a mężczyzna się zaśmiał. Zawsze tak mawiał, bo ciągle uważał, że nie jest wystarczająco dobry.
-Jak tak dalej pójdzie to odejdziesz do lepszego klubu.
-Czuję się tutaj jak w domu - odpowiedział i wyszedł na kolejny trening.
Nie był świadomy tego, że był obserwowany nie tylko przez trenera. Dyrektor wiele razy przyglądał się ile pracy wkłada w każde wystąpienie w meczach z sąsiednimi klubami. Był Portugalczykiem, któremu naprawdę się chciało. Wszystko robił dokładnie więc wściekał się gdy coś mu się nie udawało. Nienawidził tracić piłki na rzecz przeciwnika. Momentami był brutalny i faulował graczy. Jednak wszyscy przymykali na to oko urzeczeni talentem, który w sobie miał.
~*~
Przyszedł najważniejszy mecz w juniorskim sezonie. Drużyna chłopca miała zmierzyć się z tą najsilniejszą. Przygotowywał się na to spotkanie od kilku dni. Cieszył się, że trener wystawił go w wyjściowej jedenastce. Nie czuł stresu ani presji. Mecz oglądało naprawdę wielu kibiców, jak na wielkość miasta, w którym mieszkał. Wszystko zaczęło się dla niego bajecznie. Pierwsza piłka, chłopak pędził jak wiatr i z łatwością mijał przeciwników. Wbiegł w pole karne i oddał strzał, który zakończył się pięknym golem. Z boiska uradowany machał do rodziny, która bacznie obserwowała jego poczynania. Ostatecznie drużyna dziesięciolatka wygrała, lecz on zapamiętał spotkanie na bardzo długo i to nie z powodu bramki, którą zdobył. Pod koniec meczu łatwo tracił piłki, był roztrojony i zmęczony. Irytowały go niepowodzenia, więc z premedytacją przewrócił przeciwnika. Sędzia młodzieżowego meczu pokazał portugalskiemu chłopcu czerwoną kartkę i zawiesił go na trzy spotkania. Gorszej kary nie mógł dostać. Dla kogoś, kto tak kochał grać w piłkę nożną był to cios prosto w serce. Pragnął by ten dzień skończył się jak najszybciej. W szatni płakał z powodu tego, co go spotkało.
Lecz pechowy mecz nie był jedyną złą rzeczą. Jego ojciec chorował na raka i od kilku dni był bardzo słaby. Nie mógł pojawić się na meczu syna, a bardzo tego pragnął. Po powrocie do domu smutny chłopiec udał się do swojego ojca i zaczął opowiadać mu to, co się wydarzyło.
-Przykro mi z powodu kary, którą otrzymałeś - szepnął zmęczonym głosem.
-Nie wierzę, że mogli mi to zrobić - jęknął zrezygnowany siadając przy łóżku taty.
-Wrócisz silniejszy i już nie dasz się sprowokować.
Widział jak jego ojciec traci siły. Rak zabierał mu kolejne dni życia. Był wychudzony i rzadko podnosił się z łóżka. Syn codziennie siedział przy nim i opowiadał najciekawsze wydarzenia dnia. Mężczyzna mimo tego, że był słaby, z chęcią słuchał co ma mu do powiedzenia. Wiedział, że nie zostało mu wiele dni i ubolewał nad tym, że nie widzi jak jego dziecko gra coraz lepiej. W końcu lekarz poinformował rodzinę, że czas się pożegnać. Starsze siostry chłopczyka płakały przytulając się do ojca. Młody piłkarzyk usiadł na łóżku taty i chciał przeprowadzić z nim ostatnią rozmowę.
-Obiecuję ci, że kiedyś będziemy mieć mnóstwo pieniędzy, wspaniały dom i najlepsze samochody - mówił z pełnym przekonaniem w głosie.
-Gdyby to było możliwe...
-Kocham cię tato. Zajmę się mamą i moimi siostrami.
Mężczyzna umarł w nocy w obecności żony.
~*~
Chłopiec nie poddawał się. Z każdym kolejnym rokiem grał coraz lepiej i na Maderze stał się znany. Biły się o niego najlepsze młodzieżowe kluby w Europie. Powoli piął się na szczyt w świecie piłki nożnej. Każdą strzeloną bramkę dedykował zmarłemu ojcu. Bez wątpienia gdyby mężczyzna żył, płakałby ze wzruszenia jakie cudowne dziecko spłodził.
Dziś nie było na świecie osoby, która by o nim nie słyszała. Grał w Realu Madryt, strzelał setki goli i zdobywał trofea. Kibice go kochali. Spełnił swoje największe marzenie. Dotrzymał także obietnicy złożonej ojcu. Rzeczywiście miał mnóstwo pieniędzy, wspaniały dom i najlepsze samochody. Niestety nie miał już taty.
A chłopak, o którym mowa nazywa się Cristiano Ronaldo i jest jednym z najlepszych piłkarzy świata.
~*~
Przyznam, że miałam łzy w oczach pisząc ten rozdział.
Zawsze tak emocjonalnie podchodzę gdy mowa o Ronaldo
Chciałam stworzyć coś na wzór jego prawdziwej historii i myślę, że się udało
Wprowadziłam was tym samym do życia tego Cristiano z opowiadania
Do następnego <3
Karo